moja uwaga coraz czesciej skupia sie na mym brzuchu, ktory poza tym, ze nabral ladnego koloru po plazach bahii, zmienil sie pod wplywem fasoli, ryzu, bananow i sciastek (ktore jem po to, zeby nie pasc z glodu, bo oni tu maja tylko po trzy posilki dziennie).
mialam dzis w nocy dwa sny, oba tak samo sugestywne: w jednym umieralam, a w drugim nie mialam wystarczajacej ilosci cukru w caipirinhii. pozostawie to bez komentarza.
z nowosci to dom stal jak stoi beze mnie w srodku, bo jest tam niewypowiedziany BAJZEL i nieskonczona praca, ja siedzialam dzis z dzieciakami na gorze caly dzien. to sa takie male sukcesy, wiecie: matheus SAM chcial napisac ostatnie zdanie opowiadania (ciekawe zdarzenie z mojego zycia), samuel zrozumial rozdzial czarodzieja z krainy oz, nikt nie przyszedl na zajecia, wiec jutro znowu robimy to samo. nie mowcie mojej mamie, ze juz 2 osoby umarly w naszym rejonie na swinska grype. jestem o klik od przebukowania biletu. ale nie moge sie zdecydowac: mam miesiac wolnego, bo juz powiedzialam, ze nie zostane tu tak dlugo jak planowalam, boliwia ekscytuje mnie strasznie, ale glownie dlatego, ze jest taka bez planu i spontanicznie, ale przeciez moim planem byl hamaczek u babci. nie wiem wiec. lekcje sie nie zaczna, bo wszystko jest zamkniete, a wladze brazylisjkie odradzaja nawet wyjscie do kina.
gdybym kiedys jeszcze sie bala jezdzic samochodem po polsce, to mi przypomnijcie brazylie. tu nie ma policji drogowej, jezdzi sie pod prad i po chodnikach czasem tez, a serce wyskakuje mi przez gardlo na co drugi skrzyzowaniu. to co mam zrobic? do domu, do domu?
Wednesday, August 5, 2009
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Ja cichutko podpowiadam "Boliwia"
ReplyDeleteAgnieś.. skoro i tak nic konstruktywnego tam nie robisz..
ReplyDeleteale nie wracaj na hamak do babci - leć na północ.