dzisiaj od rana pada, i to oczywiscie wtedy, kiedy ja si wspinam na wielokrotnosc oboznej. kiedy juz weszlam, przestalo (ale to sie podobno zawsze zdarza). i wyszlam z domu, rzucajac kurwami, lecz potem dopadl mnie wspanialy humor. jednak boje sie ze zaraz sie zamienie w taka blogerecze, ktora umieszcza smieszne teksty swoich podopiecznych (ale dzis obudzilam chlopakow, ktorzy byli potem neco rozwscieczen, bo w brazylii swiaqt sie zatrzymuje, kiedy pada deszcz, szkola, co tam szkola, i byli przekonani ze zlapia swinska grype). wiec myslalam jacy sa fajni, i jakich mam znajomych, i przypomniaalam sobie, jak Fabrizzio nas orpowadzal po katedrze w bolonii i powiedzial ze na jednym fresksu Jezus mowil do Mahometa go to hell i prawie umarlam ze smiechu pomijajac kolejne dwie macumby ktore napotkalam. mialam dzis tez angielski z dziecmi i chcialby przedluzyc zajecia! czyli mnie lubia! ole!
wcvzoraj zadzwonil tom i wybieralismy slowka na angielski wg alfabetu na lekcje z dziecmi. propozycja toma na i? idiot.
to nudna notka ale leje deszcz, pachnie jak w polsce, i ja mam taki dobry humor ze pewnie os sie stanie, zeby mi PRZYTRZEC NOSA.
mam nowy usmiech, jego przekaz to mniej wiecej CIOCIA GRINGA ZARADZI. pomaga!
Thursday, August 20, 2009
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment