Saturday, August 15, 2009

gooooooooooooooooooooooool!

no i co sie okazalo, moi drodzy? ze nie jest ze mna tak az imprezowo. mialam co prawda zaproszenie na balety u jakiejs kolezanki nowych znajomych, ale moj host, o aparycji irlandzkiego misia przytulanki dal mi dysk z filmami, ktory zawiera takieperelki jak nowe filmy izraelskie, garden state, zwycieski film hiszpanski z berlinale, no i - last but not least - on sam (irlandzki host) wychodzi na nocny koncert, zostawia mnie sama z laptopem (a w internecie wszystkie serie seksu w wielkim miescie!), polowa czekolady i krakersami o smaku pelego ziarna zboza. i psem.

za to przed poludniem, kiedy relaksowalam sie po wycieczce do orgodu botanicznego, i przed zalozeniem bikini na ipaneme, otrzymalam wyznanie. nie wiem, co o tym myslec, naprawde. wyznanie nie jest od toma, ale wesze wieksze numery. no ale dobra. na razie dzieli mnie ocean od tych wszystich romansow, a od toma patrzac w kierunku wschodnim sa to nawet dwa oceany.

a na ipanemie, jak zawsze, piekni chlopcy. jeju, na serio, rafael mi mowil ostatnio i ja to wiem, ze rio jest przepelnione proznoscia, bo, cytuje, kazdy chodzi bez ubrania i wszyscy mysla o tym, zeby pieknie wygladac. to prawda, nawet ja latam w sukieneczkach i bikini. a potem rafael dodal, ale CZASEM okazuje sie, ze te fajne laski nie maja nic w glowie. nie zebym kogos zmuszala do czytania, ale kazdy brazylijczyk na wiesc, ze jestem z polski, mowi, no, tam jest zimno, co?

jestem w rio, mam prawo narzekac. mialam wam w ogole opisac moja rodzine juz dawno, chcialam to zrobic troche pozniej, kiedy carlos pojdzie tanczyc, ale pewnie wtedy cos sie popsuje z internetem, wiec moze teraz rozpoczne.

no to tak. nasz dom stoi niedaleko glownej ulicy, jednak trzeba skrecic i minac malenka podstawowke, a potem jest taka wysoka drewniana brama, w ktora trzeba walic i krzyczec, jesli sie zapomnialo klucza. wiem, co mowie. to okropne uczucie.

na podworku (posesji, jak wolicie), sa tak naprawde trzy domy. na parterze mieszka corka z rodzina, na pietrze rodzice i ja, za domem w malym domku tesc. moj ulubiony czlonek rodziny. zaczniemy od pietra.

jest sergio i claudia. sergio jest najlepszym i najszczodrzejszym brazylijczykiem, jakiego znam, i lubie go z calego serca. ma warsztat samochodow i jest troche kpiacym, a troche zatroskanym chudym panem, ktory nigdy nie narzeka, i nim sie inspiruje. jego zona jest claudia. claudia przypomina mi troche myszke minnie. jej wielka miloscia byl marynarz, w jej oczach milosc idealna. ale odplynal on daleko, i pojawil sie sergio. no i, wiecie, tak to juz trwa ponad 20 lat... (to sa jej slowa). claudia nie lubi wychodzic ani skladac wizyt. lubi ladnie sie ubrac i pospacerowac, lubi zajmowac sie domem i swoje wnuki. nigdy nie wiem, co ona naprawde mysli, i zawsze, cokolwiek by sie nie dzialo, kazdego dnia mowi mi, jak jest zmeczona. claudia gotuje zgodnie z kanonami z minas gerais, czyli np podgotowuje pokrojone liscie kapusty, nie chce nawet zrozumiec, dlaczego ludzie to jedza, to sa kochani gotowane liscie! w kazdym razie czasem postanawiamy sobie z claudia balowac. wychodzimy wieczorem na spacer na kubek acai albo sok, i claudia wyraza sie z pogarda o ludziach ktorzy na przyklad graja sambe w barze. ja szaleje z zachwytu, ale ona sklada to na karb mojego upodobania do dziwactw. czasem siedze w pokoju i slysze kiedy wielkim glosem spiewa piosenki z radia ewangelickiego. od kiedy zostawilam ladowarke do nokii, w ktorej mialam cala muzyke, w salwadorze, wychodze wtedy z domu, bo troche mam dosc tego klimatu. lubie ja, tak jak lubie wszystkich w tych domu, nie zrozumcie mnie zle, po prostu to wszystko jest jak byci wrzuconym w srodek telenoweli.
a, i nie lubie kiedy claudia obgaduje sergia. niestety, to sie zdarza. zawsze go bronie, a ona mowi, zobaczysz, jak bedzie, kiedy bedziesz ze swoim australiano.

schodzimy pietro nizej. mieszka tam juliane z mezem i dwojka dzieci. juliane ma dziewietnascie lat. julia ma lat piec, luiza piec miesiecy. luiza nazywa sie tak, bo jest jakas piosenka bossa novy, ktora za adresatke ma luize. maz zuliane ma na imie roberto i jest troche zahukany, ale generalnie bardzo w porzadku, a ona sama ma farbowane jasne wlosy, jest gruba i rubaszna, ale jednak troche sie jej boje. absolutnie nie mamy o czym rozmawiac. nie mamy nic wspolnego, poza tym dostaje ostatnio troche szalu, bo drazni mnie, ze ona ciagle wrzeszczy na julie. nigdy z nia nie rozmawia, nie bawi sie z nia, nic z nia nie robi, tylko wrzeszczy zeby sie zamknela. julia jest upartym dzieciakiem i piekna mala brazylijka, ale to nie powod, zeby ciagle na nia ryczec, nie? luiza na razie nie ma cech. smieje sie na moj widok, to chyba dobrze, co?

tesc jest sadzac z wygladu domu minimalista, i sie raczej nie przejmuje. buduje domy i kolacje jada w naszym domu, w podziekowaniu przynoszac np banany ze swojej dzialki. bardzo, bardzo go lubie.

to by bylo na tyle. jest jeszcze rodzina ze strony roberta, baianczycy, ktorzy lubia caipirinhe i brazylijska muzyke, jessika, ich corka, ktorz tylko imprezuje, chce wyjsc za maz a zdadza swojego chlopaka na prawo i lewo, i czesto do mnie dzwoni. nie za bardzo ja lubie, ale co tam. potem ich liczni znajomi, koledzy, kuzyni, ale nie mam za wiele kontaktow z nimi, te moje zajecia, nieliczne, ale jakies, zajmuja mnie do tego stopnia, ze juz nie uczestnicze w urodzinach, naet w kategorii atrakcji. mowilam wam ze chcieli mnie wyswatac z podstarzalym kuzynem przyjaciolki? tego juz za wiele! tom udostepnil mi siebie w roli narzeczonego, co jest bardzo przydatne czasami, choc odlegle od prawdy.

ps. wiem, ze po dwoch dniach bede przeklinac, ale nie moge sie doczekac pazdziernika. jakos mi sie to kojarzy z cieplym domem i kocykiem, ksiazeczka, ok szkola tez, ale mimo wszystko. bede se ogrzewac samba z poludnia i w pazdzierniku byc moze nie bede mieszkac sama (ale csssss).

No comments:

Post a Comment