Friday, July 10, 2009

todos querendo, como Deus quiser

kryzys zazegnany!

wszyscy z mojego brazylijskiego domu mysleli, ze uciekne szybko, a tymczasem moje nowe kolezanki zabraly mnie na caipirinhe dla lokalsow. taka wiecie,z kolorowej budki i na plastikowych krzeslach. byla dobra.

potem pojechalam do rio wreszcie, zeby pojsc do tej jezykowej szkoly, i tak srednio to wyszlo, ale potem spotkalam sie z melissa ktora jednak wiedziala, co jest mi potrzebne, i zabrala mnie na plaze po drugiej stronie rio, gdzie wynajmuje pokoj, zjadlysmy oszalamiajaca ilosc pycha rzeczy, a na koniec kupilkysmy butle cachacy i poszlysmy dos asiadow, ktorzy mlotem ubili limonki i tak oto czuje sie lepiej. tam jest w ogole jak na karaibach! skacza makaki i pachnie jak w kostaryce. myslalam ze padne, tesknilam za tym!

no a potem prawei utopila mnie fala i przybiegla melissa i kazala mi wlezc dalej do morza zeby skonfrontowac leki. nie chciala uwierzyc,ze kazde leki kofrontuje z opoznieniem, ale w koncu nie poplynelam. prosze was, to jest plaza surferow,a nie plywakow z basenu na ochocie!

te studia tak mi sie rzucily na mozg, ze zawsze kiedy patrze na te gory na wybrzezu, mysle o pedrze alvaresie cabralu. i chce obejrzec walki kogutow. mozecie to skomentowac jak chcecie, portugalisci.

czyli jednak ok. nie bede jadla obiadow u narkomanki, nie bede miala zajec w dwoch szkolach, w glupiej szkole bede robic szalony projekt (boje sie ale csss) i w ogole ok raczej. sa male problemki ktore nie daja mi spac ale wiecie.

mam nowa kolezanke. ma taka taryfe, ktora sprawia, ze ma do mnie telefony za darmo. dzis zadfzwonila 10 razy. na razie nasze kjontakty to to ze ja kjorzystam u niej z komputera (sama zaprasza, ja sie nei narzucam!!), i genralnie wszystko, co mowie,jest atrakcja:
ona mowi, ze jestes super (do kolezanki).
ona go pamietala! pytala o malego chlopczyka i chodzilo jej o niego (o synka innej kolezanki)
ona mowi, ze w jej kraju jest snieg
ona powiedziala, ze chce sie nauczyc tanczyc sambe!
i tak dalej,i tak dalej. ciekawe, na ile tego wystarczy. wczoraj inna pani z naszej organizacji dala mi ksiazki i przypomnialam sobie ze takie rzeczy istnieja. i podobno niedlugo ukonczy sie dom dla mnie, i sie ciesze, bo po pierwsze bede mieszkac blisko mych podopiecznych (jednego bede odprowadzac do szkoly o 730. jeszcze sobie nie wyobrazam), i w ogole tyeskniedo tychw szystkich rzweczy jak seks w wielkim miescie przy obiedzie. i chodzenie w dresach. nie mam tu dresow ale sobie kupie, bo wiem gdzie sa tanie ubrania, moja brazylijska mama mi pokazala, ha!

ide jesc chleb z maslem, pa.

3 comments:

  1. widzisz, że jest super? ;) kupiłem instrukcje obsługi pereca i wczoraj w pracy zaczęliśmy rozwiązywać zagadki które w niej są, a jest ich pełno (wyobraź sobie, że są specjalne strony poświęcone ich rozwiązywaniu). wczoraj łukasz miał fikcyjny ślub w swiatyni milosci (swiatyniamilosci.pl) niczym w las vegas, superancko czytać że u Ciebie fajnie ;)

    K

    ReplyDelete
  2. Nie miałaś kupować dresów, ale wielki, słomkowy kapelusz. Czy już go nabyłaś?

    ReplyDelete