Tuesday, July 7, 2009

depressed slumgirl

podoba wam sie? jejus to super!

to obgadam mojego szefa w takim razie. w ogole rzadko lubie szefow, to tendencyjne, wiem, ale po prostu ojeju!
no to zaczynam.

szef jest pastorem i ma powazanie w calej faweli, co ja mowie, w calym miasteczku i okolicznych osiedlach (podobno fawela jest teraz politically incorrect, wiec mowi sie comunidade). nie zwraca sie do mnie, kiedy pyta o cos ze mna zwiazanego, i dzis zszokowal sie, ze jeszcze nie znam drogi na gore, gdzie pomagam tym chlopakom, zawiozl mnie mowiac, wiesz , w prawo, w lewo, i trafisz! kurcze, tutaj nawet listonosze nie trafiaja, zostawiaja przesylki w domu stowarzyszenia mieszkancow i znikaja ile sil w nogach. to, czym ja sie martwie nieco, to to, czy ja zdaze uciec. dzis bylam u chlopakow, ich mama chyba nie chce mnie poznac, ukryla sie u siostry, a ja siedzialam ze srednim i czytalismy historie o kangurach. ma problemy z pisaniem, wiec np dyktuje l jak lata, e jak ekwador, a w tym czasie najstarszy uklada zdania z roznymi przymiotnikami, np moja dziewczyna jest sympatyczna, jestem szczesliwy bo mam dziewczyne. ma 15 lat. dzis ugryzla mnie chyba wsza. ale w noge. to mozliwe?

zapomnialam ze w niedziele nauczylam sie grac w szachy, a raczej sergio mnie nauczyl. czy to nie super? wytlumaczyl mi wszystko po portugalsku i przegralam z kretesem.

a! w ogole jade do tego rio, musze popatrzec kiedy moge i zadzwonic, mowilam wam ze tam jest taki slodki blondyn? wsumie co z tego, skoro najslodszy tom swiata rozwala wszystkich (pozwolil mi nazywac sie swoim mezem dla podniesienia respetu, ale TO NIC NIE ZNACZY, rozumiemy sie?), bedzie z kim isc na caipirinhe. albo cokolwiek. dzis pierwszy raz przyszlam sama do domu, juz po zmierzchu i jedyne o czym marzylam to jakis slodki mocn alkohol. nic z tego oczywiscie nie wyszlo, moze potem przemyce jakis rum.

dobra, siedze sobie obok julii, mojej oddanej kolezanki. za dwa tygodnie ide na jej impreze urodzinowa, skonczy 4 lata. dobre, co? lubie takie numery.

2 comments:

  1. Może u czterolatki na imprezie bedzie okazja do zaspokojenia pragnienia wysokoprocentowych, slodkich trunków. A moze wkroczy pastor i zabroni ci takich szalenstw?

    ReplyDelete
  2. Kasia nadal kupuje bilety dzienne za 4,50 zamiast karty miejskiej...jestem załamany!Zróbmy z tym coś Agnieszko bo mi już się styki palą jak udziela mi pokrętnych wyjaśnień.
    Trzymaj się mocno Agnieszko! Nie daj się lutrom, bo to przyszło z Niemiec...a jak przyszło stamtąd, to jak ma ładnie pachnieć? Hę? Nie ma u nich tej naszej wielkodusznej rzymskokatolickiej empatii i pochylenia się nad losem bliźniego. No i te bez-winne nabożeństwa. Fu!

    ReplyDelete