Thursday, July 30, 2009

o-ri-xas

mam nowa pasje!

obiecuje, bedzie to jedna z pierwszych rzcezy, jakie zaczne po powrocie. a jest to taniec afro.

dzis byl pierwszy prawdziwy dzien wakacji, kiedy za rogiem czyhaja przygody, i wrecz oddycha sie wrazeniami. pojechalysmy na tropikalna wyspe. wyspa oczywiscie PRZYPOMINALA mi badz paname, badz nikarague, badz to jakies chatki w kostaryce, jednak zawojowala moje serce. wysadzili nas z busa w szczerym zielonym polu, ktore przedzielala droga, ktora to prowadzila na plaze. na plazy byl opustoszaly hotel, woda po kolana przez pol kilometra wglad atlantyku i zainteresowani czarni chlopcy. bylo wiec pysznie, opalilam sie jeszcze bardziej i w busie powrotnym zapytano, czy jestem wloszka. hehe!

w centrum z powrotem poszlysmy na obiad, bo mialysmy potem jechac na candomble, przed rejsem poszlysmy do centrum kultow afrobrazylijskich, gdzie nawiedzony(przed ducha wojny, jak sam wspomnial) czarny starzec nakrecil nas na 40 reali za podroz w nieznane rejony salwadorskich przedmiesc i uczestnictwo, a raczej obserwowanie. ale poznalysmy na progu roznych podejrzanych ludzi, ktorzy zaprosili nas na wlasne candomble (ci antropolodzy mieli racje, tu bogowie lataja w powietrzu! wszyscy zagadnieci czarni meiszkancy wiedza, jesli sie ich odpowiednio spyta, i zdradzaja tajemnice), ale tez raczej wzgardzilysmy, i poszlysmy na obiad do mojego ulubionego lokalu a cubana, ktory w pierwszej sali sprzedaje lody (ale jakie smaki! karmelizowany baban, brownie, tapioka, mango, do wyboru do koloru!), a w drugim kanapki. w czasie poczatkowej dzialnosci byl tyglem kulturalno politycznym,mbo zalozyl go jak sie domyslacie uchodzca z kuby. teraz jest tyglem spasionych brzuchow (mojego tez).

inni ludzie zaprosili nas na pogawedke z instruktorka tanca afro. poszlysmy, a z sutereny slychac bylo bebny samby, wiec wymknelam sie zeby popatrzec, a tania dowiedziala sie setki rzeczy i poszla tanczyc za 15 reali. ja siedzialam, a kilku dlugich, chudych czarnych chlopakow (i piekne dziewczyny, ale to mniej wazne) tanczylo przede mna w swoich obcislych spodenkach, no sie ze mna dzieje w tej brazylii! ktos mi mowil, ze w rio nie ma pieknych ludzi, w rio oni sie modla o piekne pupy, a w salwadorze oni je po prostu maja! przynajmniej ci tancerze. wygladali jak z porrtretow national geographic, jak ich jeszcze raz spotkam (na pewno, zaraz wam powiem dlaczego), zrobie zdjecia moim polaroidem.

w sobote przez pol dnia sa zajecia za darmo! tanie nowoczesny, caopoeira i BALET, i ja tam chce isc! w ogole dzis myslalam ze padne wrecz z wrazenia, te bebny huczaly jak szalone, ludzie tanczyli jak szaleni, instruktorka krzyczala jak szalona, i pomyslalam, agniesiu, bardzo bardzo bardzo dobrze ze tu jestes. odetchneliscie? na razie wiec nie placze, bo mam inspiracji huk. chce zrobic warsztaty muzyczne dla dzieciakow w faweli, bo one to maja, i pokaza polkom mym nowym kolezankom bo tymczasem zamknieto szkoly z powody swinskiej grypy, a w kolumbii podobno nowe zamachy, albo w hiszpanii (wiem z facebooka, wiec nic pewnego).

za to jtro zamiast na candomble 100% idziemy do najdziwniejszego kosciola bahii, ktory nawet niektorzy politycy oblatuja w kolko, kiedy wracaja do rio. jest to osrodek bajanskiego synretyzmu, i w istatni piatek miesiaca jest msza z rytualami candomble. trzeba miec jasne ubrania i wyjsc o szostej z domu. done! nie moge sie doczekac.

a, i czarna skora pachnie inaczej. i wlasnie zaczal padac deszcz.

1 comment: