Wednesday, July 1, 2009

run, lola, run!

nie spalam WCALE ubieglej nocy, co nie zdarzylo sie od lat. od lat, powtarzam. no ale dobra, potem obudzilam sie o 13 i dlatego nie zrobilam nic ciekawego, poza tym ze na obiad byly szwabskie specjaly (z regionu szwabii, nie ogolnoniemieckie), a na deser lody mango, ktore pachnialy jak wakacje, po prostu podtykaly sie pod moj nos mowiac panama, panama. kusil mnie jeszcze smak popocornowy, ale nie zaryzykowalam.

jutro mam jakas szalencza trase na lotnisko o piatej rano, poza tym ze boje sie napadu, boje sie ze zaspie i nie zdaze, a przeciez mam nawet monety w zlotym woreczku jako prezent dla jednego z wychowankow sierocinca! wiec wypadaloby to jakos dobrze rozegrac!

a najmniejsze kino europy juz nie istnieje, a przynajmniej ja nie moglam go znalezc, chociaz przeszukalam kilka przecznic wokol prawdopodobnej lokalizacji. wiec jendak w berlinie tez cos sie zmienia. i poszlam wypic daktylowa mate na ten most, po ktorym biegla rudowlosa lola w filmie, a teraz nie moglam wlaczy internetu w domu, wiec jestem w calodobowym, obok mnie skacze jakis pachnacy piwem potezny niemiec, wiec juz czas do domu, i prosze mi tam w polsce trzmac kciuki, zeby wszytsko sie udalo! bo, tak naprawde, to to wszytko to dopiero poczatek, wiec kciuki to tak przez caly czas.

a! berlin porusza sie w takt club des belugas, taak?

No comments:

Post a Comment