Wednesday, July 15, 2009

manga tanga kookaburra

z polski nadeszly smutne wiesci. wszyscy sie skupcie i wysylajcie pozytywna energie, modlitwy i co tam chcecie na zoliborz. natychmiast.
jesli chodzi o mnie natomiast, to wczoraj ledwo wyrwalam sie spod kol autobusu. no dobra, nie bylo tak zle, ale naszego sasiada potracil autobus i od tego czasu jest szalony, i cale dnie spedza w ogrodzie, co stanowi forme terapii. wiec cieszcie oczy.

dzisiaj spedzilam dzien z szalonym pastorem. nic juz nie bedzie takie samo!

zabral mnie do mojego domu, mowiac przyjechala dona da casa. dopiero dzis, po wczorajszym dramatycznym spotkaniu, prace na serio ruszyly, a pastor przyjezdzal ze mna do domdu co godzine, zeby poganiac. w trakcie bylismy na wywiadowce (kazali mi mowic po polsku), gdzie rowniez jedna mama sie poplakala, a ja jestem jeszcze bardziej skonfundowana odnosnie planu zajec mych, poszlismy na obiad, na podwieczorek, iscie angielski, goraca czekolada i chleb z maslem, i dvd ze spiewajacymi doo wop szalonymi pastorami, myslalam ze umre ze smiechu, ale musialam sie powstrzymac, no i rozkrecac wiesci o lekcjach angielskiego. to bedzie prawdziwy hit! dorina, moja nowa popleczniczka w faweli, ma chodzic od domu do domu i oglaszac.

a wczoraj!

wczoraj przez caly dzien nie zdarzylo sie zupelnie nic. NIC. nienawidze tego, ale okazalo sie ze wszystkie emocje zapisane na ten dzien zostaly przeniesione na wieczor. mielismy jechac do xerem na spotkanie organizacyjne naszej ngo. wiec czekalam, cos sie poplatalo u sergia w pracy, w koncu byla juz noc, ale wyjechalismy, ja neico rozwscieczona, a sergio pogryzajacy jablko bez smaku. kiedy wjechalismy w strefe bez domow i latarni, zepsusly sie swiatla w samochodzie. musielibyscie to widziec, zeby sie przerazic chociaz troche tak jak ja. tam kazdy jezdzi obojetnie ktora strpona drogi, szalenczo i wesolo, ale kiedy sie stoi na mostku, w mroku, i samochod jest niewidzialna plama, jest okorpnie. jakos udalo nam sie wrocic, co prawda obgryzlam wszystkie paznokcie i co jakis czas wuymykalo mi sie slowko na k, az sergio spojrzsal na mnie uwaznie i powiedzial, przeciez widze. to kolejna odslona zartu o tym, co kurwa znaczy w innych jezykach. (powiedzialam mu pozniej, o co w tym chodzi, i byl zachwycony, na kazdym nasteonym zakrecie krzyczal ´prostituta´!)

pojechalismy do mojego ulubionego kolegi sergia, alexandra. alexandro zachowuje sie troche jak tom (payaso, okreslil go sergio), i wyglada troche jak javier bardem. wysiadlam z samochodu i wpadlam pod starodawny cieknacy prysznic, a na wiesc, ze jestem polmartwa ze strachu, alexandre przybiegl z zardzewiaal siekiera, zebym mogla sie bronic. prawie umarlam ze smiechu. wiem, mam coraz nizszy poziom.

a potem, juz po sdpotkaniu (bo pozyczylismy samochod od tego alexandra), wstapilismy na impreze niespodzianke przyjaciela sergia, tym razem jozuego, ktory konczyl lat 36. wygladal jak rodowity rosjanin! oczywiscie, zostalismy godzinke, bo podawali pudding. mysle, ze to jedna z pyszniejszych rzeczy swiata. zrobie jak wroce. potem wszyscy robili sobie ze mna zdjecia, wrzeszczac foto com a polonesa!! jestem atrakcja, nawet jesli nic nie mowie!

obok imprezy bylo nabopzenstwo, wielka gruba pastorika ryczala do mikrofonu, wyobrazacie sobie mieszkac obok takiego kosciola? oczywiscie wierni byli w transie.

No comments:

Post a Comment