mam dzisiaj strasznie dobry humor, bo jade do rio! zadzwonilam z samego rana i odebral chyba sodki blondyn, bo po jakims czasie (mojego biednego portugalskiego) skojarzyl, ze to ja, i powiedzial ze bez problemu moge zostac na noc, bo oni maja dom dla wolontariuszy szkoly niedaleko ipanemy. sami rozumiecie. zjadlam mnostwo dobrych rzeczy na sniadanie, i nie jestem juz tak zmeczona, mimo faktu, ze przez pol nocy brzeczal mi nad uchem komar (bylam prawei pewna ze roznosi dengue), wiec ciagalam lozko po pokoju zeby zawiesic moskitiere, okutac sie nia (niewystarczajaco, wlecial do srodka!), a potem snilo mi sie, ze agacia mowila mi na dworcu, ze zbrodnie katynksie wydarzyly sie w lomiankach.
tyle na teraz, wpadam w manie notowania, ale to fajnie. nareszcie moge mowic tyle ile chce! wczoraj przyszedl do naszego domu pewien przyjaciel i zaczal wyspiewywac.
a! zrobilam pierwsze zdjecia. przedstawia zmachanego * psa na tle zoltej sciany, a drugie chlopakow na tle faweli z gory. harry, mozesz byc ze mnie dumny, bo chyba beda artystyczne. szlam z moja brazylijska mama i ona kiedy zobaczyla, ze wyjmuje aparat, powiedziala: naprawde chcesz zrobic zdjecie psu?
* nie wiem sama, dlaczego uzywam takich dziwnych slow?
Wednesday, July 8, 2009
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment