na czym stanelismy?
na tym, ze jestem w salwadorze. to takie dziwne miejsce, kiedys bylo stolica brazylii, ale potem z powodu goraczki zlota cala gloria splynela na rio de janeiro (i slusznie! myslalam sobie ostatnio, ze rio to jest taki moj dom w obliczu nieposiadania domu, tak ze juz wiem, jak zlapac autobus i wrzeszcze copacabana, wiem, jak przecisnac sie przez bramki w autobusie i gdzie sa najlepsze soki, i w porcie widzialam nawet statek podlasie, moim pierwszym pomyslem bylo pojsc tam i zapytac, czy zabiora mnie do domu). no to tak mamy w rio. bylismy na szalonej imprezie! nie wiem, czy juz mowilam, ale w barze dla starych mezczyzn wypilam mocna jak siekiera (??? agnieszka, zwiariowalas?) caipirihne, a potem cale uczucia przelalam na victora, meksykanskiego geja, aktora in spe. nie apmietam, czy juz o tym pisalam, jak ktos jest na facebooku to sobie moze obejrzec zdjecia, gdzie przytulam sie do wszystkich, w tym do gabrieli ze sztucznymi rzesami, i najlepszej, najlepszej na swiecie mareike, ktora byla boharerka dnia, bo z powodu naglego zakochania przelozyla lot do nowego jorku a potem do niemiec, zeby zostac w rio, i rozprawic sie z tym uczuciem. byla zachwycona moja historia australijska (ona jedyna).
a, pisalam o tym, niewazne. ale teraz jest salwador. obserwuje u siebie zupelne lekcewazenie brazylijskosci. rok temu bylam zachwycona, kiedy ludzie zapraszali mnie do domu, na kazdym rynku zajadalam ryz z fasola, i rozmawialam z kazdym, kto mi sie nawinal. teraz, moi drodzy, to ja mama brazylijska codziennosc za progiem. ryz z fasola o kazdej porze dnia (lub nocy, jak juz szalejemy), brazylijskie domy od zewnatrz i od srodka, spolecznosc cala kilkutysieczna do rozmow, ktorych nawet nie musze zaczynac (tia, tia, dokad idziesz?). wiec kiedy jestem na wakacjach, chce jesc pizze i lody i chodzic na imprezy.
ale! jestem u takiego hosta, jakiego nijkomu nie zycze. jest ekscentrycznym, dwumetrowym afroamerykaninem, poclitically correct. mieszka z rodzicami, o ktorych mozna powiedziec, ze nie sprzataja w domu. jest mi smutno za kazdym razem, kiedy pochylam sie nad umywalka. kazdego dnia chce sie przeniesc do hostelu, ale jego kolega gosci dwie polki i brazylijke, wiec trzymamy sie razem. jest to mala polska, little poland wrecz. mialysmy dzis isc na candomble, ale postanowilysmy nie przeplacac (mozna to kupic w agencji), tylko szwendac sie po okolicy i wypytywac, az nas gdzies wpuszcza. inni ludzie, ktorzy sie u nich zatrzymywali, tak wlasnie robili. wiec taki jest plan plan plan. jutro tropikalna wyspa, pojutrze wypytywanie.
moge sie poskarzyc? mialam przesiadke w sao paulo na kraowym lotnisku, zaloze sie ze nawet w lodzi jest ciekawiej, wszyscy byli w zimowych ubraniach a ja w japonkach i PO NIEPRZESPANEJ NOCY (bogini parkietu, a raczej barow dla starych facetow, ale przysiegam wam, jak wroce, nie mam noclegu wiec che isc z olliem z australii na cala noc do tej dzielnicy, o ktore jest film madame sata, a potem wskoczyc w onibus, czyli autobus i dotrzec na pierwsze zajecia angielskiego dla dzieciakow z faweli numer 2, ktorej nawiasem mowiac nie lubie, bo wydaje mi sie, ze tak wygladaly te bagna missisippi w czasach niewolnictwa). ale bede miala gosci w mojej wlasnej! bedziemy robic imprezy i sprzedawac rysunki, i za te pieniadze jezdzic do rio! i zeby ktos mi na to nie pozwolil, jeszcze mnie zobaczycie z moja gromadka na ipanemie!
a tymczasem mam trzecia czesc harrego pottera w tlumaczeniu brazylijskim portugalskim, i tak na serio mam ochote rzucic moje opalone cialko na hamak i nie zejsc z niego zanim nie skoncze. wiec po wypytywaniu znikne sobie na jeden dzien, i tyle mnie bedziecie widziec.
a salwador piekny, ale co ja zrobie, ze moj latynoski pierwszy raz zabral wielkie emocje i ameryka srodkowa to jest jednak to?
ps. ale tak naprawde, to mieszkanie w innym miejscu wszystko zmienia. to chya dlatego, bo takie rzeczy jak peryferyjne zaklady fryzjerskie albo wlasnie beloved bary dla starych ludzi, ja to mam kolo domu, wiec nawet jak czasem wyciagam aparat za 4 zlote, to i tak mi sie nie chce. wy tez tak macie? kiedys marzylam, zeby mieszkac w nikaragui, ale to by chyba bylo niewlasciwe posuniecie, nie? tak patrzac na ten zieloniutki bezmiar brazylii i biala kropke czyli mnie?
a! dzis jakis koles sprzedawca w autobusie kazal mi znikac do mojego kraju, glupi rasista! i tylko dlatego, ze nie dalam mu berimbaua, ktory kupila tania. ten beznadziejny koles sprzedawal zapalniczki w sztalcie pistoletow (my w polsce mamy takie do lat, nie?), i mowil z bledami po portugalsku (jesli panienka z polski mogla zauwazyc te bledy, to juz chyba na serio powinno sie przemyslec swoje postepowanie, nie?)
Wednesday, July 29, 2009
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment