berlin, berlin.
jaka to z drugiej strony fajna rzecz miec bloga, myslalam sobie dzisiaj podczas spaceru po parku,co moge napisac, i w koncu nic nie pamietam. poza pierwszmi wrazeniami:
zapomnialam, jak fajnie jest wyjezdzac, ze zmienia mi sie od razu cala perspektywa.
a w berlinie wschodnim, gdzie mieszka michel a ja z nim, nic sie nie zmienilo. michel musial posprzatac zanim mnie zaprosil wiec zabral moje rzeczy a ja musialam isc na spacer, wiec siedzialam w parku,a ze mna setki berlinczykow, nie robilo NIC powaznego: bylam zachwycona, ale od razu przysiadl sie do mnie randkowicz z beninu.
w berlinskim metrze okna sa w szlaczek z bram brandenburskich. michel ciagle gada, wiec ja tez, i tak rozmawiamy juz caly wieczor i pol nocy, podczas jedzenia pizzy, szukania filmow, nalewania wody. ja zazwyczaj, kiedy podrozuje, moge nic nie mowic caly tydzien, ale to jest w sumie fajne, bo zamiast myslec o tym, ze nie wyobrazam sobie brazylii, skupiam sie na kinie azjatykim. ktorego nie lubie i tak.
no tak, to mialo byc fajne i blyskotliwe, ale jeszcze sie rozkrece. na szczescie kasia dala mi FANTAZYJNA bluzke z dziura na plecach, bo zapomnialam, jaki berlin jest fajowy i kazdy wyglada jak chce, ale zawsze lepiej wygladac fajowo.
jutro pojde do najmiejszego kina europy i nakrece w nim film! kompozycja iscie szufladkowa!
Tuesday, June 30, 2009
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
jak kino?
ReplyDeletejak dla mnie się to czyta jak książkę więc super ;)
K
Dobrze jest wariatko zwariowana!
ReplyDeleteola